szkolny rajd
Archiwum bloga

Radość, tak po prostu

W sobotę do szkoły? Tak. I na dodatek moje córki czekały na tę sobotę juz od początku roku szkolnego z wielką niecierpliwością.
Bo w minioną właśnie sobotę odbył się szkolny rajd.
Nie był to byle jaki rajd, bo ze szkolnego boiska wspólnie wyruszyli uczniowie, nauczyciele, nie wyłączając pani dyrektor. I rodzice.
Nie było oczywiście wszystkich, ale zebrała się silna grupa i było naprawdę świetnie.
Dla nas to był pierwszy taki rajd, dla szkoły drugi. W ubiegłym roku wybieraliśmy się, ale rozchorowały się dziewczyny. Tym razem zdrowie dopisało, choć nie wszystkim.
Tata z powodu drobnej kontuzji musiał zostać w domu.
Niby nic wielkiego. Podzieliliśmy się na 4 grupy, każda grupa miała zadania do wykonania w drodze do celu, którym było miejskie kąpielisko.
A na miejscu były kiełbaski z grilla, coś do picia, coś słodkiego, zabawy dla dzieci.
Naprawdę, można by powiedzieć nic wielkiego, nic wyszukanego, po prostu spędziliśmy wspólnie 4 godziny.

I właśnie to było w tym przedsięwzięciu najważniejsze.
To był naprawdę dobrze spędzony czas. Pogoda jak na zawołanie. Słonecznie, cieplutko, wspaniale. Żadnego spinania się, ludzie po prostu trochę lepiej się poznali, bo trzeba sobie było czasem pomóc. Wspólna droga skłaniała do rozmowy, można się było dowiedzieć ciekawych rzeczy, o których od dzieci trudno usłyszeć. Można się było przekonać do nauczyciela, do którego odczuwało się lekką awersję.
I odwrotnie pewnie też.
Nakłady finansowe właściwie żadne, zrzuciliśmy się po kilka złotych na kiełbaski i picie. Na pewno, co trzeba podkreślić do realizacji takiego przedsięwzięcia, potrzeba przynajmniej dwóch osób, które wezmą na siebie zorganizowanie wszystkich szczegółów i nie będą oglądały się na innych.
My mamy takich ludzi i chwała im za to, że są i że im się chce.

I tyle. Dzieciaki były przeszczęśliwe. I te najmłodsze i te trochę starsze.
To była radość z tego, że są z kolegami i jednocześnie rodzice są blisko. Do tego jeszcze trochę piasku, możliwość swobodnego pobiegania, gra w piłkę, kawałek placu zabaw i nawet półtoragodzinny marsz, chwilami pod górkę, nie był w stanie utrzymać ich w miejscu.

I tyle. Naprawdę dobrze zobaczyć tylu ludzi, którzy się uśmiechają tak po prostu i którzy dobrze się ze sobą czują.
Jednym słowem, tak nawiązując do adresu mojego bloga i tak trochę górnolotnie: życie może być piękne i to z powodu drobnych rzeczy.
Spróbuję to sobie znowu zapamiętać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *