Eric-Emmanuel Schmitt o wojnie, przyjaźni i Bogu
Eric-Emmanuel Schmitt – wojna oczami dziecka
Mały chłopiec zostaje wyrwany ze swojego bezpiecznego świata.
Jego kochający rodzice znikają, a on jest zdany na obcych ludzi.
W wyobraźni na chwilę staje się kimś, kim nigdy nie był i nie będzie.
I jest mu z tym nawet zupełnie dobrze. To przywilej dziecka, które tworzy sobie bezpieczny świat bez względu na fakty czy raczej wbrew nim.
Za chwilę jednak, jak to na wojnie, jego sytuacja zmienia się diametralnie.
I znów w nowym miejscu, wśród obcych ludzi musi zbudować swój świat od początku, od nowa.
Wbrew okrutnej rzeczywistości ma wielkie szczęście, bo trafia na ludzi o pięknych sercach.
I gdyby nie fakt, że, jak każde dziecko w podobnej sytuacji, tęskni za rodzicami, mógłby nawet na jakiś czas zapomnieć o tym, że trwa wojna.
Bo jego myśli zaprząta coś o wiele ważniejszego i o wiele większego niż smutna, otaczająca go rzeczywistość.
Mały Joseph poznaje Boga.
Doświadcza nieoczekiwanie Jego obecności.
Toczy poważne rozmowy o Bogu.
Poznaje dobro, które ujawnia się w nieoczekiwany sposób i potworne zło przeciwko, któremu nic nie można zrobić.
Poznaje strach, nie tylko o siebie i bliskość, jakiej wcześniej nie znał.
I przy tym bawi się, uczy, łobuzuje i zacieśnia przyjaźń, która zostanie z nim na całe życie.
Bez względu na okoliczności człowiek to nie tylko ciało
„Nie samym chlebem żyje człowiek”
Gdyby tylko o chleb chodziło nasze życie byłoby mało skomplikowane, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, ale jednocześnie tak bardzo ubogie.
Joseph, trochę, jak chłopiec z filmu „Życie jest piękne” Roberto Benigniego i jak Victor E. Frankl, autor książki „Człowiek w poszukiwaniu” sensu przeżywa najmroczniejsze chwile swojego życia skupiając się na życiu wewnętrznym.
Było to prawdopodobnie możliwe między innymi dlatego, że człowiekiem, który go uratował był wyjątkowy katolicki ksiądz, ojciec Pons.
Człowiek, który pomimo określonej roli, jaką pełnił w społeczeństwie, potrafił porozumieć się z każdym.
Bo każdy dla niego był wartością samą w sobie, bez względu na poglądy. Bo z nimi potrafił dyskutować, choć nie starał się przekonywać nikogo do własnych.
To on zaraził Josepha miłością do Biblii.
To on toczył z Josephem poważne, głębokie dyskusje na temat Boga, Biblii, wiary.
To ojciec Pons w końcu uświadomił Josephowi, że jest Żydem i że przy swoim wyznaniu powinien pozostać.
Bo ojciec Pons miał wielki szacunek do każdego człowieka i jego korzeni.
Eric-Emmanuel Schmitt zaskakuje otwartością i brakiem sentymentalizmu
Historia, którą opisał Eric-Emmanuel Schmitt w „Dziecku Noego” jest inspirowana, jak sam pisze prawdziwą historią jego przyjaciela.
Nie dowiemy się, w jaki sposób przyjaciel opowiedział ją autorowi książki. Na pewno jednak wywarła ona na nim tak wielkie wrażenie, że zdecydował się o niej opowiedzieć.
Przeczytałam zaledwie kilka książek tego autora, ale zdążyłam się zorientować, że potrafi opowiadać o rzeczach trudnych w sposób przede wszystkim piękny.
Poza tym ma on taką wyjątkową zdolność opowiadania w sposób, który zawsze skłania do głębokiej refleksji. Delikatnie, niczego nie narzucając.
Jakby widział więcej i głębiej.
I jakby każdy, kto weźmie jego książkę do ręki był dla niego bardzo ważny.
Ja się tak zawsze czuję.
„Dziecko Noego” to króciutka książeczka, pomimo, że na jej kartach dzieje się tak wiele.
Przeczytałam ją w jeden wieczór, ale zostanie ze mną.
Takie książki zawsze zostają.
Jest ważna, bardzo polecam ją przeczytać. Bo mimo, że opowiada o sprawach, które, miejmy nadzieję, nigdy już nie będą nas dotyczyły, to dotyka spraw bardzo uniwersalnych i jednocześnie bardzo dla nas dzisiaj aktualnych.
Na koniec dzisiaj po raz pierwszy, nie wiem czy nie ostatni, wrzucam fragment książki w formie audio.
Wybaczcie słabą jakość nagrania, mam marne pojęcie, jak to powinno robić się prawidłowo.
Do tego jeszcze mój głos nie brzmi najlepiej, bo nie jest całkiem zdrowy, ale tak jakoś mnie natchnęło.
Łatwiej wrzucić dłuższy fragment w takiej formie niż cytując go w formie pisanej.
Nawet w formie zdjęcia. Zajmuje mniej miejsca po prostu 🙂
Może jakoś ogarnę techniczną stronę i częściej będę takie cytaty podrzucać?
No chyba, że nie da się tego słuchać, to sobie daruję 🙂
Nie, no wiem, że to słabe i jeśli będę chciała to robić, to będę musiała się zagłębić w te technikalia, brr…
No i poćwiczyć dykcję 🙂
Możecie się wypowiedzieć, jeśli macie ochotę.