Mały – wielki gest
Moje dzieci się rozchorowały, jak wiele w ostatnim czasie. Rolę opiekunki przejął tym razem Tatuś. Mnie przypadł w udziale obowiązek zarejestrowania wizyty w poradni.
Udałam się więc do miłych pań w rejestracji. Wszystko tu jest stare oprócz komputerów i niedawno wymalowanych obrazków na ścianach.
Kolejka okropna, poczekalnia pełna kaszlących i kichających maluchów.
I tak stojąc sobie w tej kolejce dokonałam odkrycia.
Poważnie. Zobaczyłam prosty gest, który sprawił po pierwsze, że mój dzień był o wiele lepszy niż się zapowiadał, a poza tym uświadomiłam sobie, jak niewiele jest takich prostych, ważnych gestów w naszym codziennym życiu.
O co chodzi?
Kiedy stałam w kolejce, a pani z rejestracji poszukiwała kartoteki mojej córki, weszła nasza pani doktor. Podeszła do szafy pełnej szuflad i w jednej z nich zaczęła czegoś szukać. Pani rejestratorka przycupnęła na dole.
Pomyślałam w tym momencie: o rany walnie się w głowę, kiedy będzie chciała wstać.
I w tej chwili pani doktor zasłoniła dłonią kant szuflady, którą wyciągnęła.
Nie macie pojęcia, jak mnie ten gest wzruszył.
Zwykły gest, ale zastanówcie się, jak mało ich jest w dzisiejszym świecie.
Żeby go wykonać, trzeba pomyśleć o drugim człowieku.
Ile razy w ciągu dnia myślimy o kimś innym poza naszym dzieckiem, mężem, samym sobą?
Ludzie wszędzie chcą być pierwsi, zawsze coś im się należy, walczą o swoje, nie dadzą się wykiwać, nie dadzą sobie w kaszę dmuchać itd. itp. I fajnie, tyle, że przy tym nie patrzą na to, że kogoś popchną, że kogoś wykorzystają, że mogą komuś zrobić przykrość, albo go skrzywdzić.
Tacy jesteśmy my dorośli i takie są nasze dzieci.
To z jednej strony smutne, że coś, co w zasadzie jest naturalne i dobre, staje się powodem do rozwodzenia się nad tym, a z drugiej daje powody do optymizmu, że może nie do końca jeszcze jest źle.
Tyle, że już dzisiaj chyba specjalnie trzeba uczyć dzieci zachowań, które jeszcze niedawno były czymś naturalnym, bo one często mam takie wrażenie, nie wiedzą, że w ogóle można komuś okazać zrozumienie lub okazać zainteresowanie jego sprawami.
A propos przypomniała mi się właśnie historia, którą usłyszałam od mamy jednej z koleżanek starszej córki.
W jednej ze szkół wychowawczyni w swojej klasie wprowadziła taki zwyczaj, że w jeden dzień tygodnia odbywa się losowanie. Każdy losuje imię jednego z kolegów, dla którego przez kolejny tydzień stara się być miły, dobry i pomocny.
Dzieci nie wiedzą kto kogo wylosował, wszystko ma się odbywać bezinteresownie, bez oczekiwania na wdzięczność czy ewentualną nagrodę.
Idealnie oczywiście nie jest, ale metoda podobno daje dobre rezultaty. W porównaniu u z innymi klasami, ta wypada bardzo dobrze.
Podoba mi się ten pomysł, jest to jakiś sposób na to, żeby nauczyć dzieci współżycia, współpracy i poszanowania drugiego człowieka. Skoro rodzice o tym zapominają skupiając się na innych aspektach życia, dobrze, że w tym przypadku znalazł się ktoś, kto się tym zajął.
A jeśli kogoś takiego nie ma? To w takim razie każdy kto może, powinien sam wykonywać dobre gesty wobec napotkanych ludzi, małych i dużych. Na zasadzie:
„Chcesz zmienić świat, zacznij od własnego domu” przysłowie chińskie
————————————————————-
zdjęcie: cherylholt
2 komentarze
Lunka1969
Bardzo mnie wzruszył ten wpis. Stachura pisał kiedyś ” Coraz więcej wokół ludzi, o cżłowieka coraz trudniej”.Myślę, że doświadczenie takiego gestu daje nadzieję… i jest budujące:) Pozdrawiam!
admin
Tak, jest budujące i daje nadzieję. Bo znasz takie powiedzenie: chcesz zmienić świat, zacznij od siebie czy jakoś tak. Myślę, że to o to właśnie chodzi. Ty robisz swoje i to wpływa w taki czy inny sposób na innych ludzi. Może ktoś to dostrzeże, może ktoś się zatrzyma, może to komuś w czymś pomoże. I to może być coś nawet tak, wydawałoby się, nieistotnego. I to właśnie sprawia, że mimo wszystko, czasami można pomyśleć całkiem na poważnie, że życie jest piękne:-)Dziękuję za ten komentarz.